Jak i rzekłam w tytule, poczyniłam wisior indiański... jeden... potem taki sam, różniący się tylko nieco kolorami... drugi... potem powiedziałam sobie STOP! i wydłubałam tradycyjny owalny wisiorek z labradorytem. A potem jeszcze kilka rzeczy..., ale to już chyba w następnym poście :-)
Wisior pierwszy
i wisior drugi
(w zwisie nie dało się go uchwycić, niestety ;))
oraz na koniec labradoryt z bardzo intensywną labradoryzacją, którą oko aparatu bardzo przekłamuje.
piękne te wisiory :) indiańskie są super :)
OdpowiedzUsuńHi:
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy naszyjnik pierwszy-piekne kolory-interesujaca forma.
Drugi bardzo elegancki i stonowany.
Obydwa przesliczne.
-Usciski-
-Halinka-
Indiański wisior jest po prostu zjawiskowy :-)
OdpowiedzUsuńwszystkie cudne! :) nadlubalas sie niezle, ze Cie palce nie bola no I oczy bo domyslam sie, ze koraliki maciupenkie :)
OdpowiedzUsuńŚwietne te naszyjniki! Bardzo mi się podobają, mają w sobie to coś :)
OdpowiedzUsuńOjej, fantastyczne prace!
OdpowiedzUsuńIndiańskie są niesamowite
OdpowiedzUsuńŚliczne :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne, prawdziwy wisiorkowy zawrót głowy!!!!
OdpowiedzUsuńAleż piękne! Uwielbiam te etniczne klimaty :))) Jestem pełna uznania dla tworzonej przez Ciebie biżuterii i lubię wpadać na Twojego bloga w odwiedziny. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń