Chyba przechodzę na produkcję taśmową wzorem imć Forda... Nowe łezki się pojawiły. -:)
A wszystko dlatego, że chciałam spróbować, czy wypadek przy pracy jest powtarzalny. Okazuje się, że w dwóch przypadkach na trzy jest. Dwie łezki są łezkami, trzecia, ta z różowym rodonitem, łezką być nie chciała... Chciała być zwykłym owalnym wisiorem, słodkim w swych różach i złotach aż do bólu oczu... ;)
No to najpierw łezki udane:
a następnie łezka nieudana...? No nie, udany wisior przecież, ale nie łezka... zaplątałam się ;)
I na koniec mały powrót rivolek. Zachciało mi się opleść rivoli sposobem Weraph. Wcześniej zawsze plotłam sposobem podawanym tutaj.
Wnioski: Na rivolki Weraph potrzeba mniej koralików, ale za to więcej igieł! Przy jednej parze kolczyków złamałam dwie igły do 15/0! ;)
Tym nie mniej warto, bo śliczne są! :)))
Wszystkie prace bardzo pięknie się prezentują, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTwoje oplatanki jakim by nie były wykonane sposobem są boskie, cudowne i piękne nawet te wg Ciebie nieudane:)))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak dla mnie wszystkie udane, niezależnie od kształtu:)
OdpowiedzUsuńAle śliczności :)
OdpowiedzUsuńśliczne:-)))
OdpowiedzUsuńPiękne te wisiory.
OdpowiedzUsuńCudowne, śliczne, zachwycające. Inaczej mówiąc bardzo piękne.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem wszystkich prac.